Poznański Czerwiec 1956
Od poniedziałku 6 czerwca 2016 r., z okazji 60 rocznicy wydarzeń, pod pomnikiem Poznańskiego Czerwca’56 pełnione są Honorowe Warty. Łącznie w inicjatywę zaangażowanych jest około 100 szkół (w tym nasza Szkoła, która wystawiła wartę 13 czerwca). Honorowe Warty pełnione będą pod pomnikiem Poznańskiego Czerwca’56 codziennie od 11:00 do 14:00 do Czarnego Czwartku.
Przypominamy historię wydarzeń:
28 czerwca 1956 (tzw. “czarny czwartek”) robotnicy w poznańskich Zakładach im. Stalina (obecnie im. Hipolita Cegielskiego) rozpoczęli strajk generalny, który przerodził się w wielotysięczną manifestację, a następnie w walki uliczne. Powstałe tam niezadowolenie narastało już od jesieni 1955 roku. Załoga tego największego zakładu poznańskiego zgłaszała pretensje w sprawie niesłusznie pobieranego przez trzy lata podatku od najwięcej zarabiających przodowników pracy i pracowników akordowych oraz podniesienia norm produkcyjnych.
O godzinie 6.30 zakładowe syreny dały znak do rozpoczęcia protestu. Robotnicy opuścili zakład i w zwartym pochodzie ruszyli pod siedziby Miejskiej Rady Narodowej i Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Do protestujących przyłączali się pracownicy innych zakładów. Demonstranci śpiewali po drodze hymn narodowy, “Rotę” i pieśni religijne, między innymi “Boże, coś Polskę” z frazą “Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie”. Pojawiły się biało-czerwone sztandary i transparenty z hasłami ekonomicznymi np. “Żądamy podwyżki płac”, “Chcemy chleba”, czy “Jesteśmy głodni”, “My chcemy wolności”, czy “Precz z czerwoną burżuazją”.
Zgromadzony o godzinie 9 na placu Józefa Stalina (obecnie Adama Mickiewicza) tłum liczył około 100 tysięcy osób. Wkrótce manifestanci wkroczyli do gmachu MRN i KW PZPR. Pozrywano czerwone sztandary i wywieszono hasła protestacyjne. W tłumie rozeszła się plotka o aresztowaniu robotniczej delegacji. Część protestujących ruszyła pod więzienie przy ulicy Młyńskiej, żeby uwolnić rzekomo aresztowanych robotników.
W tym samym czasie inna grupa robotników ruszyła na ulicę Jan Kochanowskiego, gdzie mieścił się gmach Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Manifestanci zostali oblani wodą z hydrantów, na co odpowiedzieli kamieniami. Około 10.40 z okien Urzędu Bezpieczeństwa padły pierwsze strzały. Rozpoczęła się wymiana ognia, a wkrótce walki objęły całe miasto. Robotnicy używali butelek z benzyną oraz broni zdobytej w więzieniu i na posterunkach MO.
Do tłumienia demonstracji postanowiono użyć wojska. Władze wprowadziły blokadę telekomunikacyjną miasta i godzinę policyjną między 21.00 a 4 rano.
29 czerwca wieczorem premier Józef Cyrankiewicz wygłosił przemówienie radiowe, w którym padła między innymi słynna groźba, że “każdy prowokator czy szaleniec, który odważy się podnieść rękę przeciw władzy ludowej, niech będzie pewien, że mu tę rękę władza ludowa odrąbie”.
Brakuje dokładnych danych co do ofiar. W dawniejszej literaturze przedmiotu podawano liczbę 73 lub 74. Najnowsze badania mówią o 57 ofiarach, a pion śledczy IPN podaje liczbę 58. Najmłodszą ofiarą buntu był Romek Strzałkowski, który miał zaledwie 13 lat.
Aresztowania uczestników rozpoczęły się już 28 czerwca, nasiliły się w dniach następnych, przy czym obchodzono się z nimi wyjątkowo brutalnie. Ogółem aresztowano ok. 250 osób, w tym 196 robotników. Intensywne śledztwo połączone z biciem i maltretowaniem podejrzanych, prowadzone przez liczną grupę funkcjonariuszy z Warszawy, miało potwierdzić tezę władz, że sprawcami wydarzeń 28 czerwca byli prowokatorzy z opozycyjnych organizacji i obca agentura. Nie udało się tego jednak udowodnić.